poniedziałek, 10 grudnia 2012

Naiwność ludzka...

 Traktuję ludzi poważnie i nie sprawdzam na każdym kroku ich prawdomówności, bo sama nie mam zwyczaju mijać się z prawdą (choć ostatnio mi się zdarzyło, ale to już w akcie rozpaczy ;).  Zaskoczyły mnie moje dzieci, bo mieli do nich "wbić na chatę" znajomi, ale zgubili się w wielkim mieście Żory i dotarli bardzo późno, więc padło pytanie, czy mogą u nas zostać na noc, bo głodni, zmarznięci i musieliby zaraz wracać, a w domu byliby bardzo późno. Nakarmiłam towarzystwo i zgodziłam się pod warunkiem, że zadzwonią do rodziców i powiedzą, gdzie są i że wrócą jutro ("Tak, wiedzą i zgodzili się") i uznałam sprawę za załatwioną. Zostawiłam im do dyspozycji laptopa i telewizor, bo chcieli oglądać filmy, naparzyłam dzbanek herbaty i poszłam popracować, żeby mogli się nagadać. Towarzystwo poszło spać nad ranem, a ja do tego czasu zdążyłam przeczytać lektury, które czekały na mnie od dłuższego czasu ;)
  Rano obudził mnie telefon i rozmowa Młodego z mamą "Gdzie jesteś? Tu ciebie policja szuka!" Zadziałało lepiej niż filiżanka mocnej kawy. Okazało się, że młody WYSŁAŁ SMS-a! Myślałam, że dokonam rękoczynu, ale powstrzymała mnie myśl o moich własnych dzieciach, którymi chcę poopiekować się jeszcze parę lat. Moje Starsze Dziecko stwierdziło, że woli nie myśleć, co ja bym zrobiła, gdybym była na miejscu mamy Młodego. Zapewniłam, że miałby szlaban na wyjścia do pełnoletności, na co moje Dziecko zaniemówiło na chwilę- że aż tak...
  Nie zamierzam zamknąć domu, ale pewne, że nasi goście będą W MOJEJ OBECNOŚCI dzwonić do rodziców i rozmawiać na temat noclegu u nas. No cóż- byłam naiwna- ale tylko raz. Nie zamierzam być pośrednią przyczyną czyjegoś zawału.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz