piątek, 21 czerwca 2013

Chcę, że by moje dziecko miało już 18 lat.

Nie, nie dlatego, że nie chcę być za nie odpowiedzialna. Chcę, żeby było traktowane, jak człowiek, który myśli, czuje i wie, co się z nim dzieje. Dlaczego?
 Od kilku tygodni boli je głowa tak, że nie może funkcjonować normalnie. Do tego ma zawroty głowy. Żyje od tabletki do tabletki - jeśli zadziała. Chodzimy od lekarza do lekarza, ale każdy poogląda i na tym się kończy. Od cudownego dotyku ból nie przechodzi. Byłam w tym tygodniu na SOR-rze w Ligocie. Spędziłyśmy tam kilka godzin. Wróciłyśmy do domu o wpół do trzeciej w nocy. Na korytarzu kilkoro dzieci - młodszych od mojego i całkiem małych. Niektóre dosłownie leciały z nóg. Najmniejsze spały w nosidłach lub wózkach, trochę starsze na kolanach mam lub przycupnięte na kanapce.
Dlaczego uważa się, że dziecko nie wie, CO je boli, W KTÓRYM MIEJSCU i JAK bardzo. Dlaczego, widząc prawie dorosłe Dziecko, lekarz pyta matkę, co, gdzie, jak i dlaczego boli pacjenta? Ja wiem tyle, ile mi powiedziało. Dwóch na trzech lekarzy bardziej interesował kolor włosów i kolczyk, niż dolegliwości mojego dziecka. Mina mówiła: "Mnie nie boli, więc co mnie to... "
  Czasem myślę, że lekarz wraz z dyplomem powinien otrzymywać w pakiecie taki dar (albo przekleństwo), że kiedy do gabinetu wchodzi pacjent, jego zaczyna boleć to samo i tak samo intensywnie. Uniknęłoby się zbędnych pytań, skróciło czas wizyty, a diagnoza na pewno byłaby dokładniejsza. No i pacjent by miał pewność,że lekarz zajmie się nim, jak samym sobą. No, bo wiedziałby, że jak pacjenta nie wyleczy, to on ZNÓW DO NIEGO WRÓCI. Ze swoim bólem. Same korzyści.
 A ci z NFOZ-u powinni przejąć dolegliwości pacjentów, którzy nie doczekali badań (termin za pół roku albo i lepiej) i umarli. Nie, żebym komuś tu źle życzyła. Ja życzę WSZYSTKIM jak najlepiej. A na początek mojemu dziecku, które cierpi od miesiąca.