Mam taką zasadę- nie daję pieniędzy tym, którzy stoją pod sklepem i proszą o to. Nie bierze się to z niechęci do pomagania, bo jest we mnie jakaś wewnętrzna i nie zawsze uświadamiana potrzeba pomagania bliźnim, ale pieniędzy nie daję. Kupuję natomiast coś do jedzenia (wiem, wiem- ja mu kupię jedzenie, a ktoś inny da na piwo- ale przynajmniej coś zje i moja pomoc ma jakiś sens), czasem tabletki albo jakieś środki czystości...
Dziś czekałam w Żorach na dworcu na moje dziecko, kiedy podeszła do mnie kobieta w nieokreślonym wieku i... niepierwszej świeżości. Poprosiła o pieniądze. Powiedziałam jej, że nie daję pieniędzy, ale mogę kupić coś do zjedzenia- ucieszyła się. Pani z apteki poratowała ją gorącą herbatą. Okazało się, że w pobliżu nie da się o tej porze niczego kupić... W tym czasie moje dziecko przyjechało i już nie było czasu szukać gdzieś dalej. Dałam pieniądze ("Bardzo chcę wierzyć, że kupi pani za to jedzenie"), była wdzięczna... A ja mam mieszane uczucia- złamałam zasadę, ale jak tu nie pomóc...
Pisałam i o tym:
OdpowiedzUsuńZapraszam
http://furtka11.blogspot.com/2011/05/wspomoze-pani-bezdomnego.html
Serdeczności!