poniedziałek, 7 lipca 2014

Granice tolerancji.

 Na dworcu PKP w Katowicach. Idą nastolatki w jeansach, czarnych koszulkach, z plecakami i... włosami w kolorze wiosennej trawy. Nagle z tyłu słyszę: "Ja pier**lę! O, k**wa! Co to jest?" Odwracam się - dwie tlenione dziewczyny prosto z solarium (nie, nie była to naturalna opalenizna), pełny makijaż, niebotyczne obcasy, wściekle różowe mini, eh, powiedziałabym MIKRO!
 Jestem obdarzona dużą dozą tolerancji. Niech każdy ubiera się jak chce, byle stosownie do miejsca (no, bo strój prawie plażowy w kościele to jednak nie przystoi.) Niech ma fryzurę, jaka mu się podoba. I makijaż, jaki lubi. Ale moja tolerancja ma swoje granice. Nie obejmuje chamstwa, wulgaryzmów i... braku tolerancji wobec innych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz