sobota, 18 maja 2013
Co to jest penis?
Ostatnio przyszło do mnie dziecko... (nie, nie prywatne. Te już są wyedukowane - nie były karmione bajkami, choć ich zapotrzebowanie na wiedzę wystąpiło wcześniej, niż bym sobie życzyła - między innymi z winy mediów, które wtrącają się w wychowanie "mimochodem") Otóż - przyszło do mnie dziecko i zapytało niewinnie "Proszę pani, co to jest penis? Bo mama nie chce mi powiedzieć." Zainteresowałam się, skąd dziecko takie wyrazy zna? "Bo wie pani, jest taki program i tam robią takie operacje. Różne. I on się nazywa Doktor Szczyt" No więc ja udaję głupią i pytam, czy ten program się tak nazywa i czy dziecko razem z mamą ten program ogląda. "Ja oglądam tylko reklamy, ale mama chyba widziała, bo powiedziała, że to nie jest dla dzieci. A jak zapytałam, dlaczego jedna pani chciała ściskać penis piersiami, to się wkurzyła." No to się nie dziwię. Sama się "wkurzam", kiedy widzę tę reklamę. Bo samego programu można uniknąć i po prostu go nie oglądać. Ale reklamy nachalnie wciskają się między programy "rodzinne" i naprawdę trudno je ominąć. A, do cholery, to ja decyduję, kiedy mam uświadomić dziecko i w jakim stopniu, a nie telewizja! Ciekawe, czy ci, którzy układają program i decydują, kiedy jaka reklama się pokaże, mają swoje dzieci i czy są one już uświadomione...
Hello Kitty.
Usłyszałam dziś, jak moje dzieci czytają coś z neta i zaśmiewają się do rozpuku. Kiedy sama przeczytałam spłodzony przez Łukasza R. artykuł, opadły mi ręce. Zdaniem tego pana Hello Kitty stanowi wielkie zagrożenie dla naszych dzieci, jest dziełami i narzędziem szatana. Jednym tchem wymienił też:
1. Monster High
1. Monster High
2. Barbie
3. Pokemony
4. Halloween
5. Harry'ego Pottera
6. Dragon Ball
7. Trupie czaszki na ubrankach
i zabawkach
8. Batmana i... Konika Pony.
Sama nie przepadam za większością z nich, ale nie wrzucałabym wszystkiego do jednego worka. Monster High są zwyczajnie brzydkie, Pokemony i Dragony poza tym, że są koszmarkowate, niestety powodują wzrost agresji - i to nie jest teoria - obserwowałam to w szkole, trupie czaszki budzą mój niesmak - nie tylko na dziecięcych ubrankach, a Harry Potter i Batman to po prostu filmy (bo z filmów większość ludzi ich zna) nie dla dzieci. Barbie z kolei jest nienaturalnie chuda i wprawia dziewczyny w kompleksy. Niebezpieczeństwo jest, ale nie tam, gdzie pan Łukasz R. go szuka. Przypomina mi się polowanie na czarownice...
Ten, kto nie widzi prawdziwych zagrożeń, szuka sobie erzatzów.
piątek, 17 maja 2013
Motywacja negatywna.
Przychodzą moje dzieci ze szkoły.
Ja: Jak minął dzień?
Dziecko: Nieźle. Odpowiadałam z angielskiego.
Ja: No i?
Dziecko: I nic. U nas dostaje się jedynkę za złą odpowiedź.
Ja: Za dobrą chyba też coś?
Dziecko: Mamo... Coś ty?
Ja: To chyba nienormalne?
Dziecko: Ona taka jest. Nic nie poradzisz. (Starsze potwierdza)
Uczniowie się pogodzili z tym, że nie dostają zapłaty za pracę. W przyszłości będą godzili się na byle jaką pracę, byle jaką zapłatę, byle jakie życie... To chore. A ja się jeszcze zastanawiam, czy ta pani chętnie pracuje za darmo? Pewnie psioczy -słusznie, zresztą- na godziny kartowe (karciane lub też karne, bo różnie są przez nauczycieli nazywane dwie godziny, które muszą przepracować za darmo). Jeśli jeszcze pani przeszkadzają dzieci, to powinna pomyśleć o zmianie zawodu. Czym prędzej. Póki ją zechcą gdziekolwiek. Póki nie jest za stara. Od lat pracuję z dziećmi i mając do wyboru marchewkę i kij, wybieram marchewkę. I mam efekty. Ta pani woli kij. Za parę lat czeka ją spotkanie z następnym pokoleniem rodziców (znają swoje i swoich dzieci prawa). Życzę jej szczęścia. A będzie trzeba naprawdę BARDZO dużo.
Ja: Jak minął dzień?
Dziecko: Nieźle. Odpowiadałam z angielskiego.
Ja: No i?
Dziecko: I nic. U nas dostaje się jedynkę za złą odpowiedź.
Ja: Za dobrą chyba też coś?
Dziecko: Mamo... Coś ty?
Ja: To chyba nienormalne?
Dziecko: Ona taka jest. Nic nie poradzisz. (Starsze potwierdza)
Uczniowie się pogodzili z tym, że nie dostają zapłaty za pracę. W przyszłości będą godzili się na byle jaką pracę, byle jaką zapłatę, byle jakie życie... To chore. A ja się jeszcze zastanawiam, czy ta pani chętnie pracuje za darmo? Pewnie psioczy -słusznie, zresztą- na godziny kartowe (karciane lub też karne, bo różnie są przez nauczycieli nazywane dwie godziny, które muszą przepracować za darmo). Jeśli jeszcze pani przeszkadzają dzieci, to powinna pomyśleć o zmianie zawodu. Czym prędzej. Póki ją zechcą gdziekolwiek. Póki nie jest za stara. Od lat pracuję z dziećmi i mając do wyboru marchewkę i kij, wybieram marchewkę. I mam efekty. Ta pani woli kij. Za parę lat czeka ją spotkanie z następnym pokoleniem rodziców (znają swoje i swoich dzieci prawa). Życzę jej szczęścia. A będzie trzeba naprawdę BARDZO dużo.
Subskrybuj:
Posty (Atom)