Szkoła powinna działać też w czasie wakacji,
żeby było gdzie dziecko zostawić najlepiej na dziesięć godzin, no bo trzeba
dojechać do pracy, wrócić, jeszcze jakieś szybkie zakupy zrobić… W przedszkolu
na te dwa miesiące dziecko jeszcze można zapisać na wakacyjny dyżur, ale za
rok? No cóż - ten problem będzie powtarzał się co wakacje. Pozostaną kolonie,
lato w mieście (lub też na wsi) babcia, ciocia... Pamiętam fantastyczne wakacje
z kuzynkami! Pierwszy tydzień spędzałam u jednej kuzynki, następny u drugiej. A potem kuzynki były u mnie przez kolejny
tydzień, bo ich mamy też pracowały. W
ten to sposób mamy zapewniały nam trzy tygodnie wakacji w doborowym towarzystwie.
Koszty? Tylko za dodatkowe atrakcje, bo jedzenie zapewniały kolejne ciocie, a
rachunek się wyrównywał. A więzi rodzinne się zacieśniały. Do dziś lubimy się
odwiedzać i w razie potrzeby wspieramy się. Można? MOŻNA! Tylko trzeba ruszyć
głową. I trzeba chcieć też trochę pozajmować się "nie swoimi
dziećmi".
I tu pojawia się problem. Bo nie każdy lubi,
kiedy mu się po domu plącze ktoś obcy. I nieważne, że to dziecko rodzonej
siostry, kuzynki czy najlepszej koleżanki. Jak jest moje dziecko, to się mu
bajkę puści i załatwione, a jak cudze, to trzeba coś wymyślić, dzieci zająć…
Lepiej, żeby szkoła coś zorganizowała. W końcu nauczyciele mają tyle wolnego…
I utrzymywani są z naszych podatków. W ogóle szkoła powinna wziąć odpowiedzialność za dzieci przez cała dobę. W końcu ma misję jakąś do spełnienia!
OdpowiedzUsuńMój boże.... jakie to smutne!
Serdeczności.